Nie będę opisywała mijsc w których byliśmy, bo o nich można znaleźć masę informacji w necie, tylko zamieszczę zdjęcia i dodam, że wszędzie warto było pójść
Przed muzeum Gaudiego, które kiedyś było jego domem.
Hiszpanki… W dzień prawie w ogóle się nie malują, jedynie może jakieś kreski na oczach. Moaa – prawie zawsze
Taka piękna… A taka smaczna! Wszystkie owoce morza starsznie nam smakowały, ale najbardziej właśnie ośmiornica, kalmary i przegrzebki.
Tę spódnicę wyszperał mi mąż na wyprzedaży w barcelońskim H&M. Uwielbiam ją, czuję się w niej jak w drugiej skórze
I tu należałoby wspomnieć o zakwaterowaniu. Więc od początku… Wycieczkę zorganizowałam zupełnie sama od poczatku do końca. Tzn. najpierw wykupiliśmy przez biuro podróży… Ale miałam złe przeczucia i wycofaliśmy pieniądze i dobrze, bo to biuro padło!!! Dowiedziałam się o tym na dzień przed naszym wylotem… Odetchnęłam z ulgą i obiecałam sobie już zawsze ufać swojej intuicji! Kupiłam bilety lotnicze przez esky i dostałam dodatkową zniżkę na hotel w wysokości 7% z któej skorzystałam wybierając hotel Sidrome w Mollet del Valles. Hotel bardzo tani i w świetnym standardzie. Codziennie zmieniano nam pościel i ręczniki, była oczywiście klimatyzacja. Naprawdę super i w dodatku za te pieniądze. Do Barcy mieliśmy 17 km i dojeżdżaliśmy autobusem 30 minut. Autobus oczywiście klimatyzowany i w każdym wifi… Potem przesiadaliśmy się w metro i jeździliśmy już po całej Barcy, po dwóch dniach znaliśmy większość stacji metra i poruszaliśmy się bez najmneijszego problemu. Wykupiliśmy oczywiście bilety 10 przejazdowe, które bardzo się opłaca (to dla tych, którzy planują wyjazd). Jeden przejazd to podróż 1,5 h, gdzie można się przesiadać i podróżować różnymi środkami komunikacji. Na jedym bilecie mogą jechac dwie osoby, po prostu kasuje się go dwa razy
Jeszcze o wylocie. Lecieliśmy z Bygdoszczy, aby minimalizować oczywiście koszty. Lot z Wawy był droższy 500 złotych. Ten wyjazd zorganziwaliśmy w miarę na szybko więc koszt biletu był średni 1200 złotych w obie strony dla dwóch osób. Teraz planujemy wakacje na przyszły rok i bilety zamówię jesienią, na pewno w jakiejś promocji za grosze
Zdjęć mam niewiele… Jak dla mnie. Odwaliłam numer i zapomniałam ładowarki… Co więcej!? Na drogę na lotnisko do Bygdoszczy chciałam nagrać nam muzykę do samochodu i zostawiłam kartę SD w laptopie!!! Więc na szybko w Bydg. lecielismy jeszcze do Carrefoura po nową kartę… Ale dzięki temu mam 8 GB 😉 Tak więc ze zdjęciami jest tak, że chciałam mieć udokumentowane wakacje, a nie starczyło mi baterii na to, aby porobić artystyczne zdjęcia, uchwycić więcej momentów, itp. Musiałam oszczędzać wolne klatki, ale cóż, człowiek uczy się na błędach
Plaża.
Plażę wybraliśmy w Sitges. Nie mam porównania, ale woda czysta, piasek tk gorący, że poparzyłam sobie stopy… A no i odwaliliśmy jeszcze jeden numer na plaży 😉 Jako, że plażowanie to nie jest coś co lubimy. Pojechaliśmy po prostu „zaliczyć” plażę. Zdecydowanie wolimy zabytki i restauracje 😉 Zabawiliśmy na plaży 3 godziny i stwierdziliśmy, że nie będziemy smarować się filtrem, no bo krótko, to chociaż „trochę” się opalimy… Tia… Na codzień używaliśmy filtra 60 (nie lubię dużej opalenizny), a na plaży posmarowliśmy sobie tylko twarze i barki… Po powrocie do hotelu okazało się, że jesteśmy spalonymi rakami z pięknie nieopalonymi ramionami! Mam równiutko jak od linijki 1/3 pleców białą 😀
I z Gaudim Wiecie, że on zginął potrącony przez tramwaj? Przygnębiające…
I ostatnie zdjęcie. Po nim Nikoś padł 😉 Wersja prawdziwie obrazująca sytuację 😉
To co jest niesamowite to styl życia Hiszpańczyków (jak to mówi Kuba;). Totalny luz. Niespieszność. Życzliwość. Rodzinność. Starsznie podoba mi się to ich „bycie razem”. Wieczorami w domach nie świeci się światło. Wszyscy są na powietrzu. Siedzą w barach, piją, jedzą, rozmawiają. Grupami włóczą się po ulicach z dziećmi, staruszkami – to jest piękne!
Najlepsze spaghetti jakie jadłam Staraliśmy się próbować wszelkich regionalnych potraw. Odpuściałm lekko dietę na ten tydzień i raz bałam się bo zaczął mnie bolec brzuch… Nie udało nam się spróbować jedynie Gaspachio, choć szukaliśmy dwa dni knajpy w Mollecie Trudno, powiedziałam mężowi, że musi mnie zabrać do hiszpańskiej knajpy w Wawie 😉
To co mnie śmieszyło bardzo… Wszyscy zatrzymują się na pasach na czerwonym świetle i czekają na odważnego. Zawsze trafia się jeden, który zaczyna przechodzić, a potem już wszyscy 😉
Tak samo jak i we Włoszech. Wszędzie rolety, moskitiery. Poza funkcjnalnością, bardzo mi się one podobają
Taka ciekawa ozdóbka O stylu, a raczej jego braku u Hiszpanek mogłabym napisać wiele, ale najlepiej zobrazują go słowa, że one po porstu lubią wszystko. Wszystko na raz 😉 Kwiatki, dżety, paski, falbanki i to wszystko połączone z badziewnymi japonkami Za to na wieczorne wyjścia… Miałam problem z ocenieniem czy to młode dziewczyny idące na podryw czy… prostytutki 😉
przepiekne zdjęcia Zazdroszczę
Dziękuję :):*
Świetna fotorelacja, przepiękne zdjęcia – cieszę się, że wyjazd się udał
No i dobrze, że zaufałaś swojej intuicji i zorganizowałaś wyjazd sama – strach pomyśleć co by było gdybyście jednak pojechali pojechali przez to biuro!
Przesyłam buziaki i pozdrowienia:)
O ile byśmy w ogóle wyjechali! Najpewniej stracilibyśmy tylko pieniądze…
Ahhh ale cudnie mogłabym to oglądać i oglądać i te Twoje sukienki – muszę Ci się chyba włamać do domu kiedyś 😛
A nie łatwiej iść razem na zakupy? 😉
tez w tym roku byłam w Hiszpanii Spódnica z H&M swietna
Dziękuję
Na pewno Twój urlop był równie udany
Fajne foty, ale skoro piszesz, że jesteś u mamusi, to może byś odwiedziła koleżankę, która wzięła z ciebie przykład i urządziła sobie wczasy na powstańczaku….
Haha, powiedz, że chcesz być bliżej szpitala! ;)))
No jestem aż za blisko 😉
Marzy mi się taki wyjazd, ach!!! Cudownie musiało być. Sciskam serdecznie i udanego powrotu do rzeczywistości :))
Najpierw muszą być marzenia :)))
fajna relacja! ja bym się zapłakała,jakbym zdjeć nie mogła robić:/
pokażesz torebkę?;D
Nie wybrałam nic…
Robiłam, ale z ciężkim sercem ograniczałam wolne klatki
ojaaa z tymi fotami to niezła skucha! ja bym pewnie była zła jak osa i zastanaswiała sie co tu robici czy stac mnie na jakis prosty aparat ;))
leciałam do barcelony z kolezanka jakies 3/4 lata temu i tez same wszystko organizowałysmy taniej i tak jak my chcemy
pewnie Cie zdziwie,ale ja ani owocow morza ani ryb nie lubie :p
Nie ma, aż takiej tragedii, bo po wybraniu i obrobieniu najlepszych jest ich 280 No i trochę zdjęć z komórki
Najważniejsze własnie, że tak jak się chce, a nie plackiem np. w hotelu
Zaskoczyłaś! Ja uwielbiam! Gdyby były tańsze w Polsce to byłby dla mnie idealną alternatywą dla mięsa.
Achhh….jak fantastycznie Przekaz rewelacyjny, a na Was napatrzeć się nie mogę. Wyglądacie uroczo. Aaa i jestem z Ciebie dumna… pozytywne myślenie i intuicja, które zdziałały wiele Fajnie, że wakacje udane- tak trzymać
Buziaki ślę :*
😉
Całą relację prześledziłam z zapartym tchem. Ach, jakbym popróbowała tych specjałów
Super fotorelacja
Dzięki :***
Świetna relacja, przydatne rady przy organizacji wyjazdu. Mimo wszystko macie świetne fotki z Barcelony, a wspomnienia na pewno jeszcze lepsze.
Tak Goshu masz raję
O, tak. To metro, którym można dojechać niemal WSZĘDZIE. Podobnie zresztą jak w Lizbonie. Dzięki czemu od razu człowiek się czuje „u siebie”. Nie ma obaw, że się zgubi itd. Uwielbiam takie miasta, niby duże, mnóstwo zagadek, zakamarków, a jednak tak jakoś „bliskie”. Chyba sobie jutro na obiad każę podać spaghetti z owocami morza 😛
Właśnie zapodałam sobie na kolację mieszankę owoców morza z makaronem sojowym 😉
Gdyby u nas była taka siatka metra! Na pewno nie męczylibyśmy się tak w tej Wawie w korkach…
Dziewczyny, takie jestescie technologiczne, a czasem gubicie sie w szklance wody. Zakladasz sobie w Wordzie liste pt. co zabrac na wyjazd, na pierwszych miescach wpisujesz dokumenty, pieniadze, komorke, aparat, ladowarke, zapasowa baterie / ja mam 2 /, kart pamieci, potem cala reszte. Przed wykazdem skreslasz np. letnie rzeczy zima i odwrotnie, dopiujesz, drukujesz, kladziesz w widocznym miejscu i pakujac sie odhaczasz. Taka lista przyda sie zawsze. A wyjechac bez ladowarki do Hiszanii? Nigdy………
Lista dobra rzecz. Miałam.
Pochwalę Ci się kochana co ja odwaliłam w temacie fotograficznym i pamiątkowym W miniony piątek byłam w Warszawie na weselu Tomka siostry – wesele polsko-szkockie z racji tego, że wybranek Kasi jest Szkotem. Ślub odbył się w kościele pw. św. Anny a wesele w Willi Foksal. Było cudownie Na te okoliczność zaopatrzyłam się w piękną suknię, wysoki obcas i kilka tygodni wertowałam internet w poszukiwaniu najpiękniejszego makijażu jakim mogłabym ozdobić swoje lico 😉 Również kilka dni molestowałam Tomka, aby naładował baterie w aparacie… I co z tego????? Tak się bawiłam, że zapomniałam o uwiecznieniu tego na zdjęciach!!!!! Dobrze, że Tomek zrobił kilka fotek przed kościołem… A Szkoci byli w kiltach… i sala taka piękna… i tańce doskonałe i ludzie wspaniali. A ja zamiast fotki strzelać to angielski szlifowałam 😉 Ehh….
Hehe, pewnie też bym była bardziej zainteresowana Szkotami niż Nikosiem 😉 Na wesela i podobne imprezy nie lubię brać aparatu, dlatego też zawsze mam mało zdjęć 😉 Najważniejsze, że się wybawiłaś!
:o) Fantastycznie.
Po prostu fantastycznie.
I masz takie piekne sukienki :o).
ALE.
WIECEJ PLAZY!
no prosze … :o* ;o)
Wow, kochana, jakie piękne zdjęcia!!! :-))))
Ty wiesz, że mam prawie takie same odczucia i spostrzeżenia co do Hiszpanii? ;-D
Tak mi się ten ich luz i styl życia spodobał…. Oni luz to mają we wszystkim, widziałaś te poobijane samochody?! 😉
Uwielbiam też owoce morza, te ich markizy i rolety… ach i w ogóle… 😉
Ja nie byłam w ogrodach Gaudiego, bo nie było kiedy ale to przynajmniej oznacza, że jeszcze tam wrócę!
A co do aparatu, to mogę sobie z Tobą przybić piąteczkę, ale ja niestety popełniłam jeszcze większy błąd… niedługo napiszę u siebie.
Pozdrawiam cieplutko! :-*
No proszę! Takie wyjazdy na spontanie są chyba najlepsze
Piękne zdjęcia chciałbym tam pojechać pozdrawiam
Cudowna i obszerna relacja:))) nadal mam chec na to jedzonko..:) a w tej cz-b sukience pieknie:)))
Hiszpanie nie siedzą w domu, bo jest za gorąco wieczorami 😉
I mnie ujął czar Barcy. Cudowne miasto. Chętnie jeszcze tam wrócę, w końcu wszystkiego nie udało mi się zobaczyć. Swój wyjazd także organizowaliśmy sami. Pozdrawiam
Cieplej na duszy jak się „widzi” Hiszpanię i o niej czyta… Oczywiście nigdy nie byłam, ale kiedyś kto wie… Co ciekawsze, w poniedziałek leci tam mój mężu – biznesowo co prawda, ale jednak. Rok temu też był, m.in w Barcelonie (pamiętam bo przysłał kartkę ;-))., choć z racji pracy w innej niż teraz firmie.
Tylko… Gdzie on nie był… W przeciwieństwie do mnie…
Też nie przepadam za plażami. Szkoda i czasu i skóry ;-). Ale trochę pomoczyć się w ciepłej wodzie – z przyjemnością!