Ten czas ludzie przeżyli różnie. Dla mnie bardzo widoczne jest podzielenie ludzi w dwa nurty. Tych którzy podeszli do tematu z zaufaniem i miłością oraz tych którzy zakotwiczyli się w lękach.
Nie będę pisać o innych, napiszę parę słów o sobie.
Najważniejszą rzeczą było dla mnie jeszcze większe skierowanie się do wewnątrz. Zyskanie mocniejszego zaufania do Boga/Wszechświata/Stwórcy Wszystkiego (wybierz co Twoje). W momencie gdy nikt z nas nie wiedział czego się spodziewać ja trwałam z myślą, że wszystko jest po coś i, że jestem zaopiekowana.
Zrozumiałam również, będąc w domu, jak niewiele materialnego potrzebujemy do szczęśliwego życia. Podczas gdy ludzie gonią nieustannie by kupować wciąż, rzeczy które są dla nich nadstanem, zobaczyłam jak niewiele wydaję w miesiąc będąc w domu. Nie zabrało mi to szczęścia, bo moje szczęście nie jest zależne od kupowania.
Codziennie zachwycam się zachodami słońca które widzę z kanapy! Tudzież z balkonu.
Zaczęłam regularnie o siebie lepiej dbać. Szczotkowałam regularnie ciało na sucho szczotką, wcierałam z miłością kremy, gotowałam zdrowo, karmiłam duszę treściami które ją odżywiały. I nawet jak wpadłam czasem w niepewny stan to szybko potrafiłam z niego wyjść.
Regularnie ćwiczyłam jogę. Teraz ćwiczę ją codziennie i to najczęściej rano. Daje mi to wyciszenie psychiczne i dodaje energii fizycznej. Jogę ćwiczę od około 14 lat z większymi lub mniejszymi przerwami, ale dopiero teraz, gdy jest ona codzienną rutyną widzę jej zbawienny wpływ na duszę i ciało.
Codziennie też chodziłam na spacery do lasu. Widywałam sarny. Chodziłam już boso.
Zrobiłam coś co było dużym wyczynem, a mianowicie przestałam się malować! Teraz czuję się co najmniej dziwnie w makijażu. Duża rola jest tu mojego przyjaciela Grzegorza który mnie do tego namówił. Po tym jak podjęłam tę decyzję, zaczęłam widywać coraz więcej prawdziwych twarzy gwiazd i influencerek w sieci. Zaczęłam dostrzegać piękno w naturalności. Moje kanony urody się zreformowały. Dziś na wyjścia wystarcza mi tusz do rzęs i naturalny błyszczyk lub nawet nie. Nie mówię, że nigdy już nie umaluję ust, ale mówię, że makijaż zyskał dla mnie inny wymiar. Tapetom, konturowaniu, blendowaniu cieniami – mówię nie 😉
Nadal jednak uwielbiam ładne sukienki i zaczęłam je nosić również po domu. Czyli zamieniłam dres na kieckę! Zauważyłam tylko jeden szkopuł, przy codziennym gotowaniu i zmywaniu szybko się brudzą czy plamią. Muszę poprosić mamę by uszyła mi piękny, kobiecy fartuszek
Na tej kwarantannie osiągnęłam wewnętrzny wręcz stoicki spokój. Czasem poruszają mnie rzeczy które mam do przepracowania, ale widzę, że jest ich coraz mniej. Wszystko jest po prostu dobrze, z wiarą w dobre, z zaufaniem w zwyciężenie dobra. Bardzo ograniczyłam korzystanie z Facebooka bo zauważyłam, że stał on się takim samym źródłem dezinformacji jak telewizja. Wiem teraz, że nikogo nie musze pytać o nic, gdyż wszystkie odpowiedzi mam w sobie, a jeśli nie mam do nich dostępu w tej chwili to włączam opcję „cierpliwość” i czekam, aż puzzle się poukładają.
Jeszcze bardziej zaczęłam lubić przebywanie samej ze sobą. Tu nie mam cierpliwości do wykreowanych dramatów. Wiem, że każdy ćpa to co chce (pisałam o tym TUTAJ).
W duszy wybaczyłam wszystkim i sobie.
Przestałam nadawać ważność rzeczom i zdarzeniom nie ważnym. Ważny jest spokój ducha.
A Tobie co dała kwarantanna? Czekasz na nowy, piękny świat czy chcesz wrócić do starego?
Leave a Reply
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.